Eco Rider

Gdzieś podsłuchałam, iż w ostatnim czasie, niespodziewanie stary, dobry mit Easy Ridera został zastąpiony mitem Eco Ridera. Poczułam się nieco zagubiona. Easy Rider szalony, nieobliczalny, ale wiadomo kim jest i na co go stać, a ten Eco Rider? co to za gość? 😉

Wieczór francuski

Po powrocie z Francji zrobiliśmy sobie kulinarny wieczór francuski. Przywieźliśmy francuskie przyprawy takie jak np. zioła prowansalskie, kwiaty lawendy do potraw, przepyszne musztardy z Dijon … i dużo pomysłów z podróży, która była dla nas także niezwykłą podróżą kulinarną. Byliśmy bardzo ciekawi, jak sprawdzą się kwiaty lawendy w kuchni. Zrobiłam więc kurczaka w ziołach z kwiatem lawendy. Gdy otwierałam piekarnik podczas pieczenia wydobywał się z niego zapach mydełka toaletowego :left: i bardzo się zastanawiałam, co z tego wyjdzie, ale potem zapach połączył się z innymi składnikami i efekt końcowy był naprawdę wyśmienity. Na zdjęciu poniżej kwiatki lawendy, które nadają się do gotowania.

Kuchnia francuska jest naprawdę cudowna, więc po raz drugi próbowaliśmy swoich sił przy francuskich daniach. Wyszło smakowicie. Potrawy są tak aromatyczne, że trudno to opisać. Ale spróbuję…

Tak więc zaczęliśmy od zupy rybnej. Aromatyczna, pyszna zupa z rybą i krewetkami.
Była także przepyszna zupa cebulowa, ale okazała się bardzo niefotogeniczna 😉

Do zup zrobiliśmy przystawkę tapenade z oliwek i tapenade z suszonych pomidorów. W pierwszym tapenade są zielone oliwki, filety anchois, listki bazylii, czosnek, oliwa. W drugim tapenade suszone pomidory, szalotka, ser pleśniowy, zioła prowansalskie.
Było pysznie. Chrupiące, posmarowane oliwą bagietki, wyjęte z piekarnika i jeszcze ciepłe serwowane z pastami. Coś pięknego 🙂

Następnie podano przepyszną tartę z kozim serem, cukinią, czosnkiem, suszonymi pomidorami, migdałami

i przepysznego pieczonego kurczaka w ziołach prowansalskich, z kwiatem lawendy i z pieczonymi warzywami. Kurczak pieczony był w białym winie. Poezja 🙂

no i oczywiście musieliśmy koniecznie spróbować – ratatuj a właściwie ratatouille, przepysznej aromatycznej potrawy z warzyw czyli z cukini, pomidorów, papryki w różnych kolorach, cebuli, czosnku, ziół.

a to tego podano sałatkę po prowansalsku z pomidorów, karczochów w oliwie, anchois, czosnku, czarnych oliwek. Pomidory w tym połączeniu nabierają zaskakującego smaku. Polecam 🙂 Jeśli ktoś nie lubi anchois wystarczy mu nie powiedzieć, że jest w sałatce 😆 Naprawdę, smaki łączą się tak niesamowicie, że można się nie zorientować. Anchois jest tak drobno posiekane,że po wymieszaniu z sałatką zachowuje się bardziej jak przyprawa.

Na koniec oczywiście desery – dwa ciasta.
Pierwsze przepyszne kruche ciasto z jabłkami.

Drugie przepyszne ciasto o nazwie clafoutis z bananami, gruszkami i wanilią.

… które z bitą śmietaną wprost rozpływa się w ustach.

Polecam bardzo kuchnię francuską. To moja ulubiona.

Trochę jak nieśmiertelność

Czasem jestem bardzo zdumiona, że umrzeć musi absolutnie każdy. Zupełnie nie wiedzieć czemu, niektórzy wydają mi się nieśmiertelni. Może dlatego, że właściwie trochę tacy są. Ryszard Kapuściński, Piotr Skrzynecki,Jan Paweł II, a teraz Wisława Szymborska wydawali mi się nieśmiertelni… Mimo, że nie znamy ich osobiście, tacy ludzie są jednak trochę cząstką nas, a przynajmniej niektórych nas …

Tak,to chyba prawda, że… „Nie ma takiego życia, które, by choć przez chwilę nie było nieśmiertelne”.

Rok smoka i różnice kulturowe

Dziś początek Roku Smoka w chińskim kalendarzu. Chińczycy bardzo świętują, a ja się cieszę też, bo jestem Smokiem, więc to rok dla mnie 🙂 Rok Smoka to rok pomyślności. Smok w kulturze Chin cieszy się ogromnym szacunkiem, to symbol dobrego i przyjaznego losu, dobrobytu… i dlatego pewien chińczyk nie był w stanie zrozumieć, dlaczego zabiliśmy smoka wawelskiego :left: .

Podróż po Francji

Wybraliśmy się w sierpniu ze znajomymi w niezapomnianą podróż po Francji. Pojechaliśmy sami, bez biur podróży. Zaplanowaliśmy trasę, wsiedliśmy w samochód, mając zarezerwowane tylko dwa pierwsze noclegi w Strasburgu we Francji, (a w bagażniku namiot i śpiwory na wszelki wypadek) i przejechaliśmy autem po Europie ponad 4 000 km w dwa tygodnie, własnoręcznie (że tak powiem), ja i moja siostra. Po drodze uczyliśmy się korzystać z sieci autostrad 😉 Trasa wycieczki wiodła przez Alzację, Burgundię, Prowansję i Lazurowe Wybrzeże, to dało nam wspaniały przegląd kultury we Francji, gdyż w każdym z tych regionów jest całkiem inaczej – inna atmosfera, inna architektura, inna kuchnia. Zobaczyliśmy wiele pięknych miejsc, plan był ambitny, czasu mało, więc było bardzo intensywnie. Byliśmy we wspaniałej podróży krajoznawczej, kulturowej i jak dla mnie nade wszystko w niezwyklej i niezapomnianej podróży kulinarnej. Poznałam tyle nowych smaków, że ech …. Tam jest tak różnorodna kuchnia, że ciężko wszystkiego spróbować.
Po długiej podróży z Polski zatrzymaliśmy się na dwie noce w Strasburgu. Piękne miasto, piękna katedra (wieczorem przeżyliśmy przepiękną iluminację katedry). Kuchnia raczej ciężka tj. golonka i ziemniaki zasmażane w boczkiem, parówka na ciepło, zasmażana kiszona kapusta, a jeden z naszych biesiadników odkrywał nawet walory smakowe szpiku kostnego.
Symbolem Alzacji jest bocian, widać to na każdym targu wśród pamiątek i maskotek.

Malownicze stare miasto. Kanał Petite France.

Zapraszam na zdjęcia ze Strasbourga http://my.opera.com/edaniela/albums/show.dml?id=8766052

Po dwóch dniach spędzonych w Strasburgu ruszyliśmy w dalszą trasę. Zatrzymaliśmy się w urokliwym Alzackim zabytkowym miasteczku Obernai.

Zapraszam na zdjęcia z Obernai http://my.opera.com/edaniela/albums/show.dml?id=8817852

Następnie na krótko zatrzymaliśmy się w Miluzie, gdzie obejrzeliśmy wspaniałe zabytkowe modele aut w Muzeum motoryzacji. Muzeum jest ogromne, ekspozycja niezwykła. Poniżej zdjęcie autorstwa eGrazi.

A tu zapraszam na moje zdjęcia z muzeum 🙂 http://my.opera.com/edaniela/albums/show.dml?id=8818952

Potem ruszyliśmy dalej na południe. W drodze do Dijon trafiliśmy przez przypadek do miejscowości Gy. Już o oddali miasteczko wyglądało bardzo malowniczo. Chcieliśmy tam dojechać, a na drogowskazie tylko dwie literki GY, nie załapaliśmy od razu, że to nazwa miasta i siostra powiedziała, że ten drogowskaz jest jakiś dziwny, nic nie wskazuje.
Pojechaliśmy tam jednak i zobaczyliśmy malownicze, spokojne (pora sjesty też chyba miała na to swój wpływ) stare, zabytkowe miasteczko, nad którym góruje piękny zamek. Zamek jest teraz własnością prywatną i pan udostępnia go zwiedzającym. Niestety trudności w porozumieniu się z panem, który mówił tylko po francusku doprowadziły do tego, że nas wyrzucił z terenu zamku i zamknął przed nami furtę. Trzeba było się nieźle nagimnastykować, żeby tam wejść jeszcze raz i zwiedzić zamek. A było warto 🙂

Zdjęcia z Gy. http://my.opera.com/edaniela/albums/show.dml?id=8866412

Prosto z Gy pojechaliśmy do Dijon. Piękne miasto w Burgundii, z charakterystycznymi mozaikowymi dachami, słynne na całym świecie z przepysznych musztard (próbowaliśmy faktycznie,w Polsce takich nie ma). Specjalnością Dijon są także pierniki (polskie domowe lepsze 😉 ), nie mówiąc o winach. Kuchnia np. wytrawne tarty na zimno, kir, ślimaki. Miasteczko jest jak ze snu, tak nam się tam spodobało, że zostaliśmy jeden dzień dłużej. Symbolem Dijon jest Sowa, w miasteczku jest szlak sowi, małe wizerunki sówek na chodnikach prowadzą do figurki Sowy w murze kościoła Notre Dame, którą trzeba koniecznie pogłaskać w okolicy serca na szczęście. Nie wiedziałam dokładnie gdzie ona ma serce, więc ją całą posmyrałam, aż po pachy. A swoją drogą zabytkowa ta Sowa i bardzo wytarta, trochę jej szkoda. Oto link gdzie znajdziecie to, co zostało z sowy. http://fotoforum.gazeta.pl/zdjecie/2127142,2,6,sowa-z-Dijon.html

W Dijon znaleźliśmy przepiękny mały hotelik w centrum miasteczka, Chamberlain Hotel. Było tam urocze podwórko, chroniące przed upałem, gdzie mogliśmy spożywać śniadania i kolacje, i kontynuować naszą bogatą podróż kulinarną.
Oto nasze śniadanie w hotelu Chamberlain (oczywiście produkty z targu, nie hotelowe).


Zdjęcia z Dijon http://my.opera.com/edaniela/albums/show.dml?id=8968932

Następnym etapem podróży był Lyon. Miasto trzecie, co do wielkości we Francji, dużo zabytków, w tym ruiny budowli rzymskich. Piękne miasto, inne niż dotychczas widzieliśmy, już się czuło, że jesteśmy coraz bliżej południa Francji.

Oto Lyon http://my.opera.com/edaniela/albums/show.dml?id=9184792

Z Lyon przemieściliśmy się do Chateaurenard w Prowansji, w tym urokliwym małym miasteczku spędziliśmy kilka nocy, by stamtąd objechać okolicę. W miasteczku oczywiście też trochę zabawiliśmy.

Wieczorami po wycieczkach odpoczywaliśmy w Chateaurenard, spędzaliśmy wspaniale czas. Spacerowaliśmy po małym, spokojnym miasteczku, gdzie wszyscy się z nami witali, jakbyśmy tam mieszkali. Zwiedziliśmy mały zamek, w małej restauracji próbowaliśmy specjalności regionalnych. Tam dostałam najdziwniejsze danie, jakie kiedykolwiek jadłam, było jakieś dziwne, ale nawet dobre. Do dziś nie wiem, co ja właściwie zjadłam. Był też wieczór wyjątkowy w Chateaurenard, akurat w miasteczku było chyba jakieś święto, siedzieliśmy sobie wieczorem w restauracji, w której był koncert Jazzenco, bardzo przyjemnie grali, tak super było się zrelaksować.

A w miasteczku do późna trwał festyn, wracaliśmy przez ulicę pełną straganów z regionalnymi produktami, kupowaliśmy sobie warzywa, świeżą rucolę i regionalny pasztet, a temu wszystkiemu przygrywała lokalna orkiestra. Pan z prawej gra na tarce 🙂

Nadszedł czas na Avignon. Tego reklamować nie trzeba, piękne, jedyne w swoim rodzaju miejsce, w którym spędziliśmy calutki dzień. Było super …
Cudne zabytki,

cudny most.

a na moście my.

Ależ ekscytującą mamy tę podróż 😉

Potem miasteczko Nimes, także było warto. Najbardziej podobał mi się ogromny amfiteatr wybudowany przez Rzymian w I w n. e. , gdzie współcześnie odbywały się walki byków. Obecnie organizowane są także koncerty. Właśnie trafiliśmy na zmieniony wystrój areny, czyli scenę i siedzenia dla publiczności. Z najwyższego miejsca areny można podziwiać przepiękną panoramę Nimes. Wkrótce zapraszam na zdjęcia z Nimes.

W drodze do Aix-en-Provence zatrzymaliśmy się na lawendowej łące na śniadanie 🙂 Pięknie tam pachniało, mieliśmy cudowny widok na góry, po śniadaniu dziewczyny zbierały lawendę do woreczków.

W pierwszej chwili myślałyśmy, że na łące jest pełno kwiatków, a tam wszędzie były małe ślimaczki.

Aix-en-Provence stolica Prowansji, prawdziwe miasto południa, uwielbiane przez malarzy, urokliwe, pełne regionalnych targów i festynów, pięknych zakątków. Tutaj spróbowałam żabich udek 🙂

A ten widok mnie zauroczył 🙂 co to musi za zapach się snuć za tą ciężarówką 😉

Tu muszę jeszcze wspomnieć o kuchni prowansalskiej, nie przypuszczałam, że może być tyle zapachów i smaków w jednej potrawie, te potrawy to dzieła sztuki.

Następnie na bardzo krótko zatrzymaliśmy się w Marsylii. Potem pojechaliśmy do Vence, pięknego miasteczka, w których mieszkał Witold Gombowicz. Tu mieszkaliśmy najdłużej w przeuroczym, rodzinnym, małym hoteliku La Lubiana, przy samej rzeczce o tej samej nazwie. W hoteliku mieliśmy urokliwy pokoik cały w kwiatki i do dyspozycji cudny taras, a z niego taki widok 🙂

W Vence byliśmy najdłużej – pięć nocy, chcieliśmy trochę odpocząć i pozażywać atmosfery miasteczka południa. Odnaleźliśmy dom, w którym mieszkał Witold Gombowicz i jego grób na miejscowym cmentarzu.
Mieliśmy ulubioną restaurację, gdzie dawali jeść tak, jak chyba nigdzie na świecie, pod warunkiem, że się zdążyło do 14 – tej 🙂
Cudnie było w Vence

Z Vence zrobiliśmy sobie jeszcze tylko jedną wycieczkę do Nice. Chcieliśmy zobaczyć miasto, ale chcieliśmy też do morza … morze tam takie ciepłe…

I tak podróż dobiegła końca, jeszcze trzeba było tylko wrócić do domu 😉 Jechaliśmy przez Szwajcarię, gdzie zastała nas zima, temperatura spadła do 4 stopni Celsjusza i przez godzinę staliśmy w korku, bo odśnieżali drogę w górach. A my jechaliśmy z regionów, gdzie było prawie 40 stopni w cieniu, jechaliśmy oczywiście w sandałach i bluzkach bez rękawów 🙂

Ulica Piotrkowska w Łodzi wizytówką Polski w Street View

Ulica Piotrkowska wygrała plebiscyt firmy Google na wizytówkę Polski w Street View.
Piotrkowska rywalizowała z 15 innymi znaczącymi atrakcjami turystycznymi w Polsce, m.in. z zamkiem w Malborku, krakowskim rynkiem, rynkiem we Wrocławiu, zamojskim Starym Miastem i białostockim pałacem Branickich i Rynekiem Kościuszki, Pałacem Krzyżtopór, z tężniami solankowymi w Ciechocinku.
To doprawdy prawdziwy sukces 🙂
Piękna ulica licząca 4,2 km, najdłuższa ulica w Europie.

Wspaniała, wspaniała wiadomość, tym bardziej, że od dłuższego czasu wielu odtrąbiło już śmierć Piotrkowskiej.

Prawdziwe piękno zawsze się obroni. :up:


Autor zdjęcia Gosia Wojna zdjęcie z http://www.mmlodz.pl

 

Tak się traktuje zabytki w Łodzi

Wyburzono zabytkową willę, która mieściła się przy ul. Zgierskiej 213 w Łodzi. Obiekt wybudowany około 1915 roku, wpisany był do gminnej ewidencji zabytków (pod nr 154). Pałacyk był w bardzo dobrym stanie. Ponoć był jednym z najlepiej zachowanych obiektów zabytkowych w Łodzi. Był piękny i został wyburzony przez jakiegoś oszołoma, który był jego właścicielem.


Nie rozumiem tej samowoli, jak miasto może być aż tak bezsilne. Dlaczego taki ignorant ma prawo zdecydować, co się stanie z tak pięknym obiektem, dlaczego nikt nie broni w sposób skuteczny tożsamości tego miasta. Tak wiele wartościowych zabytków Łódź już straciła w ten właśnie sposób. Ratunku! gdyby w Kazimierzu Dolnym było to możliwe, to już by go nie było, a właściwie byłby – betonowy, a na rynku znajdowalaby się Ikea albo Tesco. Dlaczego uchodzi to na sucho, przecież powinny być za to takie wysokie kary, żeby się im nie opłacało tego zburzyć. Nie mówcie mi tylko o prawach właścicielskich, gdyby taki właściciel od siedmiu boleści wiedział, co mu grozi za wyburzenie zabytku, kupiłby sobie coś innego. A tak hulaj dusza piekła nie ma. Pieniądze to niestety nie równa się rozum. Takie działanie na szkodę miasta nie powinno się opłacać. Czy urzędnicy śpią?
Na miejscu willi właściciel od siedmiu boleści planuje wybudowanie apartamentowca. Pozostawiam to bez komentarza.
Wyburzenia dokonano bez uzgodnienia z konserwatorem, tylko bardzo chciałabym się dowiedzieć w jaki sposób pan właściciel zostanie za to ukarany, czy dostanie jakąś „śmieszną grzywienkę” i będzie się wszystkim śmiał w twarz, czerpiąc sobie zyski z apartamentowca? Drodzy Państwo coś tu jest nie tak.

oto zdjęcia z bestialskiego wyburzenia zabytku




Jak dla mnie szok.

Film „Ginące zabytki”, Program „Uwaga” http://www.youtube.com/watch?v=BGar75ZIH6M
zdjęcia: http://www.tonz.org.pl, Dziennik Łódzki/archiwum,Agencja Gazeta oraz Dariusz Gąsiorowski